sobota, 15 lutego 2014

Kolorowy zawrót głowy,
czyli nauka kolorów po naszemu

    Malutka ma obecnie 20 miesięcy, a od jakichś dwóch można spokojnie powiedzieć, że doskonale zna kolory [nie tylko je rozpoznaje/wskazuje, ale i samodzielnie nazywa].
    Jak przebiegała u Nas nauka kolorów od a do zet? Ile trwała? Jakie efekty przynosiła? O tym właśnie postaram się napisać w tym poście!

    Od zawsze kolory i ich nazwy były obecne w życiu Podopiecznej. Od samego początku bowiem Rodzice Malutkiej uwrażliwiali ją na różnorodne barwy. A jak? Naturalnie! Podczas swobodnych rozmów, przedstawiania otaczającego świata, do poszczególnych opisów włączali także kolory, np.:

- To jest różowa czapka.
- Ubierzemy niebieską bluzeczkę.
- Biały miś śpi na łóżku.

    Gdy zaczęłam opiekować się Malutką, oczywiście działałam w ten sam sposób. Stwierdzam, że chyba nie znam żadnej osoby, która by tego nie robiła. Opisywanie koloru przedmiotów jest bowiem naturalne i spontaniczne. Chciałoby się napisać: zupełnie normalne!
    Kiedy Malutka miała ok. 14 miesięcy rozpoczęłyśmy naukę bardziej ukierunkowaną na cel. Oczywiście nadal to była nauka kolorów w formie zabawy.
    Poznawanie barw przebiegało u nas etapami, w kolejności, tj. dopiero, gdy Malutka dawała mi wyraźne znaki, że dobrze kojarzy dany kolor, przechodziłyśmy do następnego [akurat u nas były to kolejno: czerwony, żółty, niebieski, zielony i wszystkie inne ;)].
    Bez zbędnego przedłużania poniżej przedstawiam nasze wypróbowane sposoby na to, aby zaznajomić Malucha z barwami.


1. Tworzenie zbiorów zabawek w jednym kolorze.
    Na samym początku, podczas swobodnych zabaw na dywanie, wyszukiwałam spośród zabawek Malutkiej te w interesującym mnie kolorze i odkładałam je na jedną kupkę. Następnie, gdy widziałam, że uwaga Wiki jest w pełni zwrócona na przedmioty, opisywałam je prostym językiem:

- Tu leżą same czerwone zabawki. To jest czerwony klocek. To pudełko też jest czerwone, itp.

    Przez kilka następnych dni towarzyszył nam głównie kolor czerwony. To do niego przywiązywałam największą wagę i w dalszym ciągu tworzyłam czerwone zbiory. Kiedy uznałam, że Podopieczna już wystarczająco zna kolor/jego nazwę, przechodziłam do następnego i działałam schematycznie.


2. Wskazywanie koloru przez Dziecko - zabawowe ćwiczenia.
    Gdy widziałam, że Podopieczna kojarzy dany kolor, wybierałam dwa przedmioty [głównie klocki] i prosiłam, aby pokazała mi paluszkiem CZERWONY. W większości przypadków mówiłam:
- Wiki, proszę, pomóż mi zdecydować. Który klocek jest czerwony?

    Malutka wtedy podnosiła wzrok i pomagała zatroskanej cioci.
    Muszę dodać, że wybór klocków do zabawy/ćwiczenia nie był przypadkowy. Para składała się z jednego w poznawanym/utrwalanym kolorze i drugiego jeszcze zupełnie nieznanego [czerwony-żółty, żółty-niebieski, niebieski-zielony]. Dopiero później, gdy Malutka znała już podstawowe barwy, dowolnie mieszałam klocki.


3. Wyszukiwanie przedmiotów w danym kolorze.
    Na samym początku zabawa miała charakter, hmm... "pokazowy"? Już wyjaśniam.
W wolnej chwili, np. podczas oczekiwania na obiad, zagadywałam Podopieczną. Wymyślałam na poczekaniu rymowany wierszyk/piosenkę, którego tekst sugerował, że "szukamy przedmiotów w danym kolorze", np.: Kolor zielony dobrze znamy, zielonych przedmiotów w kuchni szukamy!
Wówczas wyszukiwałam wszystkiego w tym odcieniu i pokazywałam Malutkiej. Im więcej rzeczy mogła chwycić we własne rączki, tym lepiej!
    Dopiero po jakimś czasie zabawa ewoluowała i starsza o kilka tygodni Wiki zaczęła się do niej włączać. Pamiętam, gdy Podopieczna pierwszy raz [niespodziewanie i bez większego wysiłku] wskazała kolor czerwony na guziku pilota lub biały na swetrze! Byłam z niej taka dumna!


4. Książki i zeszyty ćwiczeń z "kolorami".
    Na samym początku intencjonalnych działań w zakresie nauki kolorów przyniosłam do Malutkiej książeczkę edukacyjną "KOLORY", z której regularnie korzystałyśmy. Muszę przyznać, że trafiłam w gust Podopiecznej [gabaryty i ilustracje egzemplarza bardzo jej się podobały. Na tyle, że często eksploatowana książeczka nie przetrwała ;)].
    Rodzice, którzy aktywnie uczestniczyli w nauce kolorów, zadbali także o odpowiednie książeczki/"zeszyty ćwiczeń" z naklejkami. Malutka wraz z Mamą dzielnie uzupełniały kolejne strony.



5. Bajki edukacyjne.
    Z Malutką bajki oglądamy bardzo rzadko. Jednak wychodząc z założenia, że wszystko jest dla ludzi, czasem [np. podczas mierzenia temperatury, w nagrodę lub w wyjątkowych sytuacjach] oglądamy kilkuminutowy edukacyjny film animowany.

    Z czystym sumieniem mogę polecić produkcje Baby TV, które naprawdę mają edukacyjne walory! Dzięki serii Kolory i kształty Malutka utrwaliła poszczególne barwy, a aktualnie uczy się cyferek razem z Charliem.




6. Zabawy/aktywności plastyczno-techniczne.
    Wszystkie nasze zabawy plastyczne, poza dawaniem radości, czy możliwości eksperymentowania z różnymi materiałami, przede wszystkim uwrażliwiają na barwy.
    Zabawa kolorowymi wodami, farbkami, czy różnobarwną ciastoliną [w trakcie której dorosły opowiada też co nieco ;)] pozwala Maluchom na usystematyzowanie i utrwalenie pewnych wiadomości, w tym wypadku akurat nazw kolorów.


    Kiedy zaczęliśmy wraz z Rodzicami zauważać efekty naszych działań? Bardzo szybko!
    Malutka zainteresowana długotrwałym, choć nienachalnym, procesem nauki kolorów, nieraz wskazywała na dany kolor i domagała się, abym go nazywała.
    Najpierw [i to w bardzo szybkim czasie] nauczyła się wskazywać kolory. Bez problemu pokazywała swoim małym paluszkiem wskazującym CZERWONY klocek, ŻÓŁTĄ zabawkę, ZIELONĄ kartkę, NIEBIESKĄ farbkę, BIAŁĄ ciastolinę, itd.
    Jakieś 2 miesiące temu, o których pisałam na początku posta, półtoraroczna wówczas Podopieczna uświadomiła mnie, że nie tylko rozpoznaje kolory, ale także potrafi je już nazywać. Otóż podczas jednej z naszych zabaw ciastoliną, zdolna ciocia zapodziała żółty kawałek. Wystarczyło, że raz cichutko pod nosem powiedziałam: - Hmmm... Gdzie jest ta żółta "ciasto-plasto"? A już po chwili ją miałam. Tak, tak! To mała Wiki mi ją wręczyła.
    Po kilku minutach, w trakcie tej samej zabawy, usłyszałam: - Biay, Biay!
Podniosłam wzrok znad mojej ciastolinowej rzeźby i ujrzałam Podopieczną dumnie trzymającą białą masę!

    Nasza nauka kolorów trwała łącznie jakieś 4 miesiące [czas ten był również powiązany z postępującym rozwojem mowy Malutkiej].
    Na dzień dzisiejszy Wikusia zna większość kolorów; od podstawowych, przez róże/fiolety, aż po [zresztą ostatnio bardzo przez nią lubiany] czarny i na każdym kroku nam [mnie i Rodzicom] to udowadnia!

    A czy Wy znacie/organizujecie jakieś inne zabawy mające na celu nauczenie kolorów? Chętnie skorzystam z Waszego doświadczenia, choć to już pewnie wraz z następnym Podopiecznym :)!

4 komentarze:

  1. U nas rowniez funkcjonowaly ksiazeczki. Ale chyba najbardziej wielbiona zabawa kolorami bylo papranko farbami akrylowymi. Wyciskalysmy z je z tubki i bylo malowanie stopami, raczkami, przy tym opisywalysmy uzywane w tym celu kolory.

    A Charlie? O, lubila Zocha te bajke! Jak to bylo? "..ja jestem cyfra dwa, hej jak sie masz. Jestem cyfra trzy, milo mi.." i wiecej nie pamietam ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zanim się obejrzysz, znów będziesz na bieżąco z tymi bajkami ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mamy BabyTV, przeszliśmy na naziemną. Teraz za to obdarowali nas kanałem TVP ABC i oglądamy Tik Taka, Smerfy, Kasztaniaki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A od czego jest YouTube i internet ;)? Kilkuminutowe odcinki Charliego i reszty spokojnie znajdziesz [i to bez większego wysiłku!].

      Nam za to ciężko upolować stare odcinki [chociaż fragmenty] programu Mama i ja, w których "występowali" Miś i Margolcia.

      Usuń