Jak najłatwiej przyswoić wiedzę? Przez działanie, doświadczanie i przyjemną zabawę, która nie wywiera na nas żadnego przymusu czy presji. Podążając właśnie tym tropem pokazałam Podopiecznej trochę świata fauny i wyjaśniłam "skąd się biorą" [oczywiście niedosłownie ;), wiecie o co chodzi] te wszystkie motyle, które obserwujemy na spacerach.
Jakiś czas temu pokazywałam Wam na Facebooku owady, które miałyśmy okazję wykonać. Wśród nich znalazły się urocze gąsieniczki i to właśnie one stały się podstawą naszej nauki, a dokładniej jednym z materiałów dydaktycznych, który ułatwił mi przekazanie wiedzy Podopiecznej.
No, dobrze, gąsieniczki już miałyśmy, ale co dalej? Oczywiście, potrzebowałyśmy jeszcze imago, czyli dorosłej formy motyla. Już kilkakrotnie pokazywałam Wam (o chociażby tu, czy tu :)) jedną z moich ulubionych prac technicznych, w wyniku której powstają urocze motylki. Postanowiłam ponownie skorzystać z tego pomysłu (i tak, tutaj od razu wtrącę - kolejna tura robienia motylków po roku czasu cieszyła Podopieczną jeszcze bardziej niż ta pierwsza ;)).
Teraz kiedy już miałyśmy gotowe pomoce dydaktyczne wystarczyło w formie zabawy przeprowadzić małe przedstawienie. Tutaj pomocna okazała się zwykła pogadanka na dywanie. Cały czas poprzez zabawę, pokazując na naszych prototypach, wyjaśniłam Podopiecznej, jak to się dzieje, że ta malutka gąsienica bez skrzydeł zamienia się w najprawdziwszego motyla!
Czy zabawa przyniosła oczekiwany efekt? Zdecydowanie, tak! Roześmiana Polcia kilkakrotnie prosiła, żebym powtórzyła całe "przedstawienie", a później sama "otaczała gąsienice w kokonie". Bez trudności zapamiętała również, jak to z tym cyklem rozwojowym motyli jest ;).
Podsumowując, polecam Wam tego typu zabawy, w których przemycacie trochę wiedzy dot. otaczającego nas świata. Przy jednoczesnym aktywnym działaniu i wykorzystaniu materiałów bliskich Dzieciom (np. zrobionych przez nie same) raczej nie ma szans na niepowodzenie ;).