niedziela, 21 grudnia 2014

Kształty, cyferki, miary - Tym razem łączyłyśmy w pary


    Za każdym razem twierdzę, że na moim blogu jest zbyt monotematycznie. Głównie umieszczam na nim bowiem zdjęcia gotowych prac plastycznych, które z powodzeniem można wykonać z Najmłodszymi. Ciągle więc czuję, że czegoś "TU" jeszcze brakuje.
    Aby nieco przełamać tę konwencję, dziś odważnie podejmuję wyzwanie i spróbuję Wam pokazać jedną z naszych króciutkich zabaw, której celem było rozwijanie umiejętności matematyczno-logicznych u Podopiecznej.
    Oczywiście nadal jeszcze pozostaję w tematyce jesiennej ;) [powiedzmy, że ostatni dzień kalendarzowej jesieni zobowiązuje ;)].

    Na początku tej uroczej pory roku wraz z Wikusią wcieliłyśmy w Panie Detektyw [doprecyzowując ja byłam jedynie pomocniczką ;)].
    Przed nami stało kilka trudnych zadań do wykonania ;). Najpierw musiałyśmy bowiem odnaleźć zaginione papierowe kalosze, które były ukryte w zakamarkach salonu. To jednak był pikuś, tym bardziej, że jak na detektywów z prawdziwego zdarzenia przystało, oczywiście, i sprzęty miałyśmy profesjonalne - i lupę i koszyczek na znaleziska ;).

Wikusia rozpoczyna poszukiwania


Odważna Wikusia niczego się nie lęka. Wyciągnąć kalosz z paszczy krokodyla? Żaden problem ;)!

    Kiedy już wszystkie kalosze zostały zebrane, mogłyśmy spokojnie przystąpić do kolejnego zadania - dopasowywania ich w pary.
    Wiem, że przygotowałam ich dość dużo, ale doskonale wiedziałam, że moja Podopieczna sobie z nimi poradzi. Tak też się stało. Bez problemu bowiem łączyła odpowiednie buty ze sobą, a ja jedynie lekko porządkowałam ich ułożenie.

No to zaczynamy parowanie. "Hmmm... Te nie są takie same." ;)

Gotowe! Wszystko uporządkowane z małą pomocą cioci ;).

    Na końcu używając jednej z najpopularniejszych metod słownych - zwykłej pogadanki ;) - wyjaśniłam Wikusi, czym jest para i z ilu elementów się składa.
    Podopieczna nie miała również trudności, aby wskazać mi jednego bucika, który bez tej pary pozostał. To nie przypadek że i on się znalazł w zestawie elementów [ale to chyba jasne ;)?]. Przygotowałam go specjalnie, właśnie po to, aby jeszcze bardziej ułatwić Maluchowi zrozumienie pojęcia "para".
    Po skończonej zabawie z kaloszami [choć one, mimo że zwyczajnie wydrukowane na papierze, towarzyszyły nam aż do dnia następnego] jeszcze wśród innych domowych rzeczy wyszukiwałyśmy par. I tak oto parowałyśmy m.in.: sztućce, skarpetki przygotowane do prania w minipralce, lub kucykowe i dinozaurowe figurki. Na koniec także ustawione w parę, czyli po prostu trzymając się za ręce, wybrałyśmy się na jesienny spacer.
    Podsumowując, Malutkiej podobała się zabawa, a i przyniosła oczekiwania efekty.

PS: Wiem, że zdjęcia są ciemne i kiepskiej jakości, ale ani nie posiadam wybitnego sprzętu, ani nagminnym pstrykaniem nie chciałam także zbytnio przeszkadzać Podopiecznej w zabawie. Mam jednak nadzieję, że dzięki nim, choć poglądowo, możecie zobaczyć, na czym polegała jedna z naszych jesiennych zabaw.

PPS: Zdjęcia dodane za zgodą Rodziców Malutkiej.

sobota, 20 grudnia 2014

Jesienne impresje


    Jeszcze dziś chciałam się Wam pochwalić naszymi małymi, jesiennymi dziełami, które wykonałyśmy na prawdziwych [choć zminiaturyzowanych ;)] podobraziach [dostępne stacjonarnie w sieciach sklepów Empik lub Nanu-Nana].

    Co tu dużo pisać? Poniosła nas twórcza wyobraźnia i tak oto po parunastu bezszelestnych minutach, spędzonych w totalnym skupieniu, powstały nam dwa jesienne obrazki [namalowane najzwyklejszymi farbkami na bazie wody].
    Pierwszy z nich jest naszym wspólnym wytworem. Widać na nim... No właśnie! Ciekawa jestem, co Wy na nim dostrzegacie :)? Czyżby to samo, co my?
    Drugi natomiast, ten w barwach fioletu [ulubionego koloru Podopiecznej ma się rozumieć ;)], to całkowite dzieło Wikusi. Abstrakcja totalna. Kto wie, ile kiedyś będzie warta?! Póki co jej wartość oszacowuję na bezcenną ;)!

       Zabawę oceniam na 5 gwiazdek! Wikusi bardzo podobało się tworzenie dzieł na nowo poznanym materiale /podobraziu/. Sam proces twórczy pochłonął nas na dobrą, pełną spokoju i skupienia chwilę, a w jego efekcie uzyskałyśmy dwa naprawdę bardzo ciekawe obrazki, które przez całą jesień zdobiły salon.

Jesienią, jesienią, sady się rumienią

    Tak, wiem, wiem. No, doskonale zdaję sobie sprawę ;)...
Schyłek jesieni już, zima tuż tuż, wszędzie pełno świątecznych dekoracji, a na moim blogu, jak zwykle, opóźnienia.
    Nie chce po raz kolejny się usprawiedliwiać standardowym brakiem czasu, ale cóż zrobić, skoro to po prostu fakt, a nie zwykła wymówka? U mnie w ciągu dalszym mało wolnych chwil, które mogłabym w pełni poświęcić na hobby. Ba! Niekiedy wieczorami nie pamiętam już, jak się nazywam, więc tym bardziej nie biorę się nawet za klecenie "blogowych" zdań. Żadne sensowne raczej by nie wyszło ;).
   Ale dobra! Koniec już tej prywaty. Może następne posty uda mi się opublikować wcześniej niż za miesiąc, a tym samym uniknąć przy okazji znanego już kajającego wstępu ;).

   Zgodnie z tytułem wpisu, dziś chciałam Wam pokazać jedną z jesiennych prac plastycznych, jakie udało mi się wykonać z Podopieczną. Podkreślam "UDAŁO", bo niestety, muszę przyznać, że ostatnio w naszym repertuarze jest ich co raz mniej.
    A dlaczego? A, no bo Słodziak od niedawna nie ma na nic czasu [nawet na posiłki czy spacery] ;). Ciąąąąąąągle jest bowiem zajęty dobrowolną zabawą tematyczną ;) i kwitowaniem wszystkiego popularnym "NIE" ;).

    Do przygotowania jesiennego drzewka nijak się wcześniej nie przygotowywałyśmy. To był tak zwany spontan. U Malutkiej zostało bowiem kilka jesiennych naklejek, a pod ręką zawsze mamy kolorowe kartki papieru. Wystarczyło te materiały ze sobą zmiksować ;).
    Jak wyglądał sam proces tworzenia obrazka? Kilkakrotnie, na różnych kolorowych kartkach odrysowałam rączki Wikusi, a powstałe kształty następnie wycięłam. Z brązowego papieru wycięłam również pień drzewa. Później przygotowane elementy przykleiłyśmy na czystej kartce formatu A4 i jesiennie udekorowałyśmy powstałe drzewko.
    Kilka minut i gotowe, a efekt całkiem przyjemny dla oka. Obrazek oczywiście zawisł na lodówce i przez całą jesień zdobił kuchnię Pracodawców :).

    W krótkim podsumowaniu, pracy plastycznej przyznajemy zasłużone 4 gwiazdki.
    A dlaczego tylko 4? Można ją szybko wykonać, a efekt pracy jest ciekawy. Niestety, nie aż na tyle, żeby wywołać wielkie WoW. Mnie się podobało, ale właśnie tego WoW zabrakło w reakcji mojej Podopiecznej. Ot, kolejny ciekawy obrazek, który wykonałyśmy, wystawiłyśmy w kuchennej galerii i to by było na tyle :).

sobota, 22 listopada 2014

„Przepis na zdrowe ząbki"
- bezpłatne spotkanie dla zainteresowanych

    Właśnie miałam być na interesujących wykładach dot. żywienia Dzieci. Eh, no właśnie: MIAŁAM, ale... nie dotarłam. Dwukrotne zatrzymanie ruchu w dwóch różnych częściach miasta, dodatkowo raz w miejscu "nieprzesiadkowym", z którego ciężko było się w ogóle wydostać, brak wystarczającej ilości gotówki i oddalony o kawał drogi bankomat, który gdy już do niego dotarłam, postanowił zawiesić swoją działalność, skutecznie uniemożliwiły mi uczestniczenie w dzisiejszych warsztatach. Grrr!
    Pomimo dokładnego zaplanowania podróży, tak aby został mi jeszcze zapas czasu, mimo włożonych starań i energii na bezskuteczną próbę dotarcia do wyznaczonego miejsca, nie udało się. Nie zdążyłam.
    Byłam taaaaaka złaaa! Zmarnowałam tylko czas, niepotrzebnie wydałam pieniądze, straciłam możliwość darmowego dokształcenia się, a i jeszcze moje ostatnio "pochorowane plecy" postanowiły się na mnie odegrać. No, ale co począć? Jedyne co sobie teraz powtarzam, to że tak miało być. Tak po prostu miało być...
    Mimo wszystko nie poddaję się, staram się nie tracić zapału i już w ten poniedziałek mam zamiar wziąć udział w kolejnych warsztatach, o których i Was właśnie chciałabym poinformować :). Tym razem tematyka na nich poruszana będzie dotyczyć profilaktyki stomatologicznej u Najmłodszych. Poniżej garść najważniejszych informacji.

Warsztaty Przepis na zdrowe ząbki

Spotkanie w ramach programu „Zdrowe ząbki”.
Miejsce: Ośrodek Kultury im. C. K. Norwida, ARTzona OKN, os. Górali 4, Kraków
Czas: 24 listopada br.; godz. 11:00-12:00
Prowadzące: lek. dent. Magdalena Pasadyn, Ilona Stasiowska
Koszt: bezpłatnie

Tematyka warsztatów:
- przedstawienie nawyków żywieniowych i higienicznych, które należy wprowadzić, aby Dziecko miało zdrowe zęby,
- praktyczne wskazówki, co zrobić, aby Najmłodsi polubili wizyty w gabinecie stomatologicznym.

Więcej informacji na podstronie ArtZony.

niedziela, 19 października 2014

Żabki w akcji, czyli ciąg dalszy żabkowych wariacji


    Niedawno pokazywałam Wam pierwsze z żabek, jakie tworzyłyśmy wraz z moją Podopieczną. Jako że Malutka na obiecane płazy musiała się trochę naczekać, w ramach wynagrodzenia tego straconego czasu postanowiłam, że zrobimy ich więcej. Wykonałyśmy je jednak nieco inną metodą. Nasze nowe żabki to bowiem kukiełki z drewnianych łyżek!

    Wykonanie kukiełek to całkiem prosta sprawa. Wystarczyło pomalować drewniane łyżki [dostępne w różnych kształtach i wielkościach, koszt od 1 zł], a po wyschnięciu dokleić do nich poszczególne części: łapki, oczy, język. Ja akurat jedne elementy wykonałam z folii piankowych, drugie zaś z papieru technicznego [oczywiście, nie trudno się domyślić, które z nich bardziej przypadły Maluchowi do gustu ;)].
    Jeśli już mowa o łączeniu, to muszę w tym miejscu zaznaczyć, że do "przymocowywania" poszczególnych części najlepiej byłoby użyć kleju na gorąco. Jednak jako że ja boję się takie cudeńka stosować przy Podopiecznej, musiałyśmy sobie poradzić mocną dwustronną taśmą klejącą [taką montażową]. Co prawda, bardzo kiepsko się ją tnie i ogólnie trudno nią posługuje, ale bez wątpienia jej atutem jest to, że trochę lepiej i na nieco dłużej łączy ze sobą poszczególne elementy [choć i tak nie jest to efekt na zawsze ;)].

    Wikusi bardzo podobało się tworzenie żabkowych kukiełek. Jak widać na zdjęciach miała nawet swoją wizję pomalowania drewnianych rączek [no, im więcej, tym lepiej ;)]. Później gotowe zabawki stały się świetnymi kompanami do różnych zabaw. Szczególnie sprawdziły się jako partnerzy do tańca w stylu dowolnym ;). Aktualnie zaś, już ledwo dychające kukiełki z łyżek, zdobią [o ile to jeszcze zdobieniem można nazwać ;)] pokój małej Wikusi.

    Podsumowując, tym razem dajemy żabkom 4 gwiazdki. A dlaczego tylko tyle? Otóż, mimo że tworzenie zabawek, jak i sam efekt końcowy podobały się Podopiecznej, jedną gwiazdkę postanowiłam odjąć, niestety, za dość szybkie niszczenie się kukiełek, które na chwilę obecną trudno mi wyeliminować.

czwartek, 16 października 2014

Metoda na głoda ;), czyli...
Bezpłatne warsztaty, które zaspokoją głód wiedzy

    Jako że ostatnio zaczął mi doskwierać dość osobliwy rodzaj głodu, głód wiedzy, postanowiłam z wczorajszego popołudnia wyszarpać jedną wolną godzinę i poświęcić ją na przegrzebanie wzdłuż i wszerz internetowej kopalni wiedzy.
    Oprócz przestudiowania kilku interesujących artykułów, udało mi się także wynaleźć informacje o paru ciekawych i bezpłatnych(!) warsztatach dla Rodziców [oraz opiekunów ;)] małych Dzieci, które odbędą się w Krakowie. Zainteresowanych zapraszam do dalszej lektury posta.


Zdrowe żywienie i dieta - 1000 pierwszych dni dla zdrowia

Cykl warsztatów w ramach programu „1000 pierwszych dni dla zdrowia”.
Miejsce: Ośrodek Kultury im. C. K. Norwida, ARTzona OKN, os. Górali 4, Kraków
Czas: 17 października [godziny popołudniowe], 18 i 20 października [godziny przedpołudniowe]
Prowadząca: p. Karolina Malecka
Koszt: bezpłatnie

Tematyka poszczególnych warsztatów:
- 17 października, piątek, godz. 16.30-18.30
Żywienie w okresie wczesnego dzieciństwa - produkty, których nie powinno zabraknąć w prawidłowo zbilansowanym menu najmłodszych.

- 18 października, sobota, godz. 11.00-13.00
Jak zapobiegać błędom żywieniowym w diecie dziecka? - nadmiar i niedobór wybranych składników odżywczych w diecie najmłodszych.

- 20 października, poniedziałek, godz. 11.00-13.00
Rodzice na zakupach i w kuchni - praktyczne wskazówki dotyczące wyboru produktów spożywczych, przygotowania oraz podawania posiłków przeznaczonych dla dzieci w okresie trzech pierwszych lat życia.

    Wiem, że dość późno daję znać o tych spotkaniach, ale jak już wspominałam, sama dowiedziałam się o nich dopiero wczoraj, gdy przez przypadek wpadł mi w ręce pewien bezpłatny krakowski magazyn, w środku którego znalazłam króciusieńką wzmiankę o programie "1000 dni...".
    W celu zdobycia dokładniejszych informacji popędziłam na szereg stron internetowych, na których, jak się jednak w niedługim czasie okazało, brak było wiadomości o interesującym mnie cyklu warsztatów [program bowiem składa się z 4. modułów; każdy o nieco innej tematyce. 2 z nich już się odbyły]. Szybko więc napisałam do organizatorów i trach. W równie szybkiej odpowiedzi padł termin 17-20 października. Na szczęście udało mi się jeszcze wpisać na listę uczestników.
    Jeśli też macie ochotę wziąć udział w spotkaniach, odsyłam Was na stronę ARTzona, gdzie znajdziecie wszelkie potrzebne informacje.



Wychowanie to wyzwanie, czyli Akademia Mądrego Rodzica

Spotkania dla Rodziców chcących podnieść swoje kompetencje rodzicielskie w ramach Klubu Rodzica-Klub Dukat.
Miejsce: Klub Dukat Ośrodka Kultury Kraków-Nowa Huta, os. Grębałów, ul. Styczna 1, Kraków
Czas: wrzesień-październik, spotkania cykliczne w poniedziałki i jeden piątek, godz. 17:00-18:00
Prowadzący: specjaliści z różnych dziedzin
Koszt: bezpłatnie

Tematyka poszczególnych spotkań:
- 20.10, poniedziałek, godz. 17:00 - warsztaty z pedagogiem-psychoterapeutą w formie dialogu z uczestnikami. Rozmowy mają dotyczyć problemów z zakresu wychowania Dzieci.

- 27.10 i 03.11, poniedziałki, godz. 17:00 - spotkanie z dietetyczką.

- 10.11, poniedziałek, 17:00 - zajęcia z pierwszej pomocy przedmedycznej prowadzone przez wykwalifikowanego ratownika medycznego.

- 14.11, piątek, godz. 17:00 - warsztaty prowadzone przez animatora zabaw dziecięcych.

    Z informacji jakie uzyskałam, wynika, że każde ze spotkań ma trwać około jednej godziny. Nie jest to zbyt dużo czasu, ale być może wystarczająco, aby udało się coś z tych warsztatów wynieść.
Informacje i zapisy w Klubie Dukat.




Lizak czy marchewka? - bezpłatne warsztaty dietetyczne

Spotkania dot. żywienia dzieci dla wszystkich zainteresowanych tematyką - "Prawidłowe żywienie teraz – zdrowie w przyszłości".
Miejsce: Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie, ul. Wielicka 265
Czas: październik-grudzień
Prowadzący: dietetycy mgr Ewa Balon, mgr inż. Grzegorz Balon, Małgorzata Stachura, Magdalena Oliwa
Koszt: bezpłatnie

Tematyka poszczególnych spotkań:
- 18.10. – Postępowanie dietetyczne dzieci wcześnie urodzonych oraz niemowląt.
- 22.11. - Postępowanie dietetyczne w żywieniu dzieci 1-3 roku życia i alergiach pokarmowych.
- 13.12. - Postępowanie dietetyczne dzieci wcześnie urodzonych oraz niemowląt.

Więcej informacji i kontakt na stronie Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.

niedziela, 5 października 2014

Chciałoby się rzec: Re, Re, Kum, Kum... Bęc!
czyli wesołe żabki

    Bogatsza o nowe [choć niekoniecznie przyjemne] doświadczenie, biedniejsza o zęba [na szczęście zbędnego], korzystając z przymusowego urlopu, nadrabiam zaległości na stronie. Jako że ostatnio wolny czas znajduję tylko jak coś bezwzględnie położy mnie do łóżka, to tym razem postanowiłam go spożytkować w kreatywny sposób i nieco odświeżyć zaniedbywanego bloga.

    Doskonale zdaję sobie sprawę, że wiosna i lato już dawno za nami, a kolorowe liście zaczęły spadać z drzew jak oszalałe, mimo to na stronie jeszcze przez jakiś czas będzie "słonecznie". Nadrabianie zaległości przy takiej częstotliwości pisania, może bowiem trochę potrwać ;). Niestety.
   Pozostając więc w wiosenno-letniej tematyce [hmm... może to dobry sposób na odpędzenie jesiennej chandry ;)?] dziś chciałam Wam przedstawić wesołą Rodzinkę Żabek.

    Choć, co prawda, żabkowe zapowiedzi pojawiły się już przy okazji wykonywania wiosennych Bocianów, to te [a dokładnie pierwsze z tych, które udało nam się w końcu zrobić] zagościły w domu Podopiecznej dopiero w ostatnich dniach lata.

    Do wykonania prezentowanej pracy plastycznej potrzebne nam były: zielony papier techniczny, ruchome oczy, piankowe folie, których od dawna chciałam użyć oraz coś do połączenia wszystkich elementów [klej, dwustronna taśma klejąca].
    Z papieru technicznego wycięłam koła w dwóch rozmiarach oraz łapki zwierząt, zaś z piankowej folii czerwone języki i niebieską, połyskującą taflę wody.
    W dalszej kolejności, jedyne co, to wystarczyło byśmy wraz z Podopieczną połączyły przygotowane materiały [tzn. poprzyklejały to i owo ;)], aby w efekcie powstały urocze płazy.
    Wykonywanie żabek nie przysparza zbyt wiele pracy, więc też nie zajmuje dużo czasu [parę minut i gotowe]. Jest bardzo proste, a jednak sprawia Maluszkowi wiele frajdy.
    Jak zwykle w takich sytuacjach poza nakierowywaniem Malutkiej na konkretne działanie, dałam Jej także szansę na odrobinę samodzielności. I tak oto w ten sposób powstała dość charakterystyczna mała żabka, która chyba przypłynęła z innego, nieco skażonego stawu ;) - widzicie?? Jako że jednak była to w całości inwencja twórcza małej Wikusi, po prostu w nią nie ingerowałam.
   Na zakończenie wystarczyło powstałe zwierzaki poukładać na połyskującej folii piankowej, która imitowała mieniącą się tafle wody.

    Podsumowując, wesołe papierowe żabki to kolejna praca plastyczna, która w naszym mniemaniu zasługuję na 5 gwiazdek. Wcześniejsze przygotowanie materiałów oraz docelowe tworzenie małych dzieł nie zajmuje dużo, jakże ostatnio cennego czasu, a mimo to efekt końcowy cieszy oko [szczególnie to małe ;)].
    Tak sobie myślę... W tym konkretnym przypadku moją Podopieczną chyba najbardziej ucieszyły nowe folie piankowe. Nie bez powodu bowiem bawiła się później samą "taflą", kładąc na niej inne, coraz to ciekawsze ;) przedmioty, albo ochoczo odklejała i z powrotem przyklejała miękki, żabkowy język ;).

sobota, 13 września 2014

"Biedronka, ach biedronka!",
czyli post, który trąci reklamą ;)

    Dzisiejszy wpis będzie w nieco innej konwencji, ale... No, nie mogę się powstrzymać, aby się nie pochwalić nowymi zdobyczami, które niebawem będę regularnie wykorzystywać w swojej pracy :).
    Mowa oczywiście o różnorodnych artykułach papierniczych/materiałach, które niezwykle urozmaicają, a jednocześnie ułatwiają pracę z Najmłodszymi.
    Tym razem wszystkie z przedstawionych rzeczy zdobyłam w sieci sklepów Biedronka i to po bardzo [nawet bardzo, bardzo!] atrakcyjnych cenach!
    Bez zbędnego przedłużania prezentuję Wam biedronkowe cacka "zanabyte" w miesiącu sierpniu.

    Na pierwszy ogień idą folie piankowe, wokół których kręciłam się już jakiś czas. Jednak, jako że cena w Empiku, w którym są one stale dostępne, była dość wygórowana [19,99zł], do tej pory nie złożyło się, abym je kupiła. Dopiero gdy podczas jednych z zakupów w Biedronce ujrzałam kolorowe, piankowe arkusze [10 sztuk za oszałamiające 5,99zł], wiedziałam, że w końcu będą moje! Wzięłam 2 opakowania: klasyczne i pięknie błyszczące, brokatowe. Już nie mogę się doczekać aż wraz z Podopieczną coś z nich wyczarujemy :)!

    W Biedronce udało mi się też kupić kilka książeczek z bardzo lubianej przeze mnie serii Obrazki dla najmłodszych. Te cienkie zeszyty z naklejkami sprawdzają się doskonale w pracy z Najmłodszymi [no, bo... Niech mi ktoś wskaże Dziecko, które nie lubi "naklejecek" ;)!]. Jak na książeczki edukacyjne przystało, nie tylko bawią, ale i uczą. Maluszki mają bowiem za zadanie dopasować dane naklejki do odpowiednich stron, np. zgodnie z tematyką.
    Muszę przyznać, że z zeszytów z tej serii korzystałam już z poprzednimi Podopiecznymi, teraz regularnie uzupełniam je wraz z Wikusią. W sierpniu, korzystając z okazji, zrobiłam więc ich mały zapas. No, grzechem byłoby nie skorzystać i nie kupić większej ilości książeczek, skoro cena sztuki wynosiła zaledwie od 1,99 zł do 2,49 zł [dodam, że cena w innych sklepach stacjonarnych to zazwyczaj sugerowane 3,99zł/szt.].

    Podczas owych zakupów dorwałam również interesujące, czarno-białe naklejki... do kolorowania!
    Pierwsze to zestaw arkuszy wypełnionych wypukłymi samoprzylepnymi obrazkami, do których dołączone zostały 3 pisaki [pragnę jednak donieść, że do ozdobienia naklejek spokojnie można użyć innych flamastrów, takich, które znajdziecie w swoich zbiorach].
    Pozostałe zaś znajdują się w cieniutkich, zaledwie 4-stronicowych książeczkach. 4 arkusze wypełnione są po brzegi łącznie 80. naklejkami z danego kręgu tematycznego. Skusiłam się na: dinozaury, małe stworzonka, i dwa różne zeszyciki z morskimi motywami.
    Naklejki miałyśmy już okazję przetestować i szczerze polecam. Tym bardziej, że koszt jednego zestawu/naklejkowego zeszyciku to jedyne 2,49zł.

    Naklejek ciąg dalszy. Tym razem tych "zwyczajnych" [no, nic na to nie poradzę, że lubię mieć ich zapas w domu ;)].
    Pierwsze z nich to naklejkowe zestawy składające się z trzech arkuszy różnych obrazków [płaskie, wypukłe, błyszczące, brokatowe, itp. Do wyboru, do koloru ;)]. Muszę przyznać, że część z nich została już naturalnie "zużytkowana".
    Kolejne zaś to arkusz małych naklejek służących do ozdabiania papierowych bransoletek [5 sztuk znajduje się w zestawie]. Spośród wielu rodzajów ja wybrałam te z motywem zwierzęcym.
    Cena każdego z zestawów to 2,49zł.

    W Biedronce udało mi się również kupić:
- długopisy i ołówki w opakowaniach po 2 lub 4 sztuki [1,99-2,49zł] z serii Klinika dla Pluszaków, które już dawno temu poszły w świat [nie żebym i sobie 1 ołówek zostawiła ;) Skądże znowu... ;)],
- rolkę samoprzylepnej folii na zeszyty [akurat ja kupiłam ją z myślą o zrobieniu dodatkowych foliowych kolorowanek wielokrotnego użytku. Jednak po szczegółowych oględzinach i wypróbowaniu małego skrawka do czego innego, nie jestem już taka pewna, czy się nada],
- samoprzylepne karteczki "przypominajki" dostępne w różnych kolorach i kształtach po 2,49zł za bloczek. Już jakiś czas temu kilka sztuk posłużyło nam do zabawy w Detektywów/Chowanego. Tak niewiele [bo zaledwie owe, kwiatuszkowe karteczki, wycięte z tektury lupy oraz odrobina chęci] wystarczyło, aby zorganizować ciekawą zabawę na długie chwile :).

    Na zakończenie chciałam przypomnieć, że wszystkie z opisanych tu artykułów papierniczych/materiałów można było zdobyć w sierpniu [akcja przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego] w sieci sklepów Biedronka. Gdzieniegdzie jednak do tej pory można znaleźć [i to po dodatkowo obniżonych cenach] coś interesującego :). Kto wie, może sama coś jeszcze złowię ;)?

niedziela, 24 sierpnia 2014

Oto przed Wami kółeczkowe origami:
Słodkie Misie, którym śmieją się pysie

    Po niezapowiedzianej, niemal 2-miesięcznej, przerwie wakacyjnej powracam do blogowego publikowania z pewną dozą nieśmiałości. Jako że przez te miesiące sporo się u mnie działo, niestety, na dopieszczanie bloga nie starczało już czasu. Zamiast więc robić coś byle jak, jedynie na pół gwizdka, wolałam wziąć całkowity urlop od internetowej działalności. Kiedyś jednak trzeba powrócić do swojego przyjemnego hobby, tak więc... no... ten tego...

W dniu dzisiejszym blogowy sezon ogórkowy uznaję oficjalnie za zakończony ;)!

    Dziś, nadając już z zupełnie nowego miejsca i jako pełnoprawna ciocia [tak, tak, musiałam się pochwalić], chciałam Wam pokazać plastyczno-techniczną pracę, którą wykonałyśmy wraz z Podopieczną już dobre pół roku temu [wiem, robię to z bardzo dużym opóźnieniem, ale co począć? Powiedzmy, że czasami tak po prostu bywa ;). Gorzej jednak, że kilka takich perełek, które od dawna czekają na swoją premierę, mam jeszcze w zanadrzu, ale ciii ;). O tym innym razem ;)].

    Wracając do meritum... Uroczą Rodzinkę Misiów wykonałyśmy z Wikusią pewnego zimowego dnia. Jej tworzenie nie zajęło nam zbyt dużo czasu, wystarczyło bowiem, jak to w przypadku kółeczkowego origami bywa, odpowiednio ponaklejać uprzednio wycięte kolorowe, papierowe kółka i ewentualnie inne ozdoby [u nas materiałowe kokardki oraz ruchome oczy].
    Pierwszego z Rodzinki - Maleństwo - robiłyśmy jak zwykle wspólnie, ale z przewagą mojego instruktażu i ukierunkowywania Malutkiej. Podczas tworzenia drugiego - Taty Misia - dałam Podopiecznej nieco więcej swobody w przyklejaniu. I tak oto powstały nam takie cuda:

    Niedługo później, bo już na następny dzień, do kolorowych niedźwiadków dołączyła fioletowa Mama Miś.
    Przez pewien czas słodkie Misie wędrowały po całym domu, z miejsca na miejsca. Chwilę pobyły tu, chwilę tam, same chyba nie wiedziały, gdzie im najlepiej ;). Wtem Mama Podopiecznej postanowiła im pomóc i zrealizowała swój świetny plan! Każdy z Misiów najpierw został obdarowany ramką, w której mógł się schować przed kurzem, brudem i innymi czyhającymi zewsząd niebezpieczeństwami.

    Następnie Rodzinkę trzeba było gdzieś na stałe zameldować. Tak, by nie dość, że była razem w komplecie, to i jeszcze dobrze widoczna! Spokojna głowa, bo i o to zadbała Mama Wikusi. Uff!
    Misie w niedługim czasie zamieszkały na salonowej półce, która stała się ich własnym, przytulnym zakątkiem! Ba! Do tej pory tam urzędują i wygląda na to, że nie mają zamiaru już nigdzie się ruszać!

    Choć kółeczkowe misie robiłyśmy już dawno temu, do dziś pamiętam, jak ich tworzenie podobało się Podopiecznej. Przygotowywanie materiałów nie zajęło mi dużo czasu, wykonywanie pracy plastycznej nie było zbyt trudne, a efekt końcowy też prezentuje się bardzo ciekawie i co więcej, do tej pory zdobi dom. Z tychże powodów dajemy właśnie 5 w pełni zasłużonych gwiazdek.

sobota, 28 czerwca 2014

... bo inspirację można znaleźć wszędzie,
a wyobraźnię rozwijać zawsze! Część I.



Kamienny Wężyk No Name ;)
Powstały na jednym z naszych standardowych spacerów. Czego to się nie da wyczarować z kamieni ;)!



Wilk i Zając Kaczka
Jeden z naszych pierwszych obrazków. Namalowany dobre ponad pół roku temu(?),
a dopiero niedawno dostrzegłyśmy na nim "zwierzakowe" postacie ;).



Rybka w morskiej głębinie
Podobnie jak wyżej ;).



Latawce, dmuchawce, klej ;)...
Stworzone niemal przypadkowo z pozostałości po papierowych koronach, które Malutka postanowiła ponaklejać na błękitnej kartce. Wystarczyło domalować kolorowe wstążki i gotowe!


poniedziałek, 23 czerwca 2014

Z okazji Święta Taty, damy Mu talerz z łakociami


   Dziś swoje Święto obchodzą wszyscy Tatusiowie. Oczywiście nie mogło być inaczej i z tej okazji przygotowałyśmy drobne prezenty dla najważniejszej tego dnia osoby.
    Tak jak w przypadku wręczania innych prezentów, i tym razem zależało mi, aby podarek dla Taty nawiązywał charakterem do prezentu, który w tamtym miesiącu wręczyłyśmy Mamie [Dzień Mamy 2014]. Zachowując więc wszystkie ważne dla mnie kryteria przygotowałyśmy papierowe łakocie i pasującą doń laurkę.

    W skrócie mogłabym napisać: Przepis mój, wykonanie Malutkiej ;), ale żeby jednak nie było tak lakonicznie, doprecyzuję.
    Do zrobienia apetycznie wyglądających babeczek wystarczyły uprzednio przeze mnie wycięte szablony, które następnie Wikusia pomalowała wg własnych upodobań [z jednego z nich, jak zresztą widać, powstała nawet "bita śmietana" ;)]. Na sam koniec poszczególne, pomalowane elementy babeczek wystarczyło ze sobą połączyć - skleić. Również i tym zajęła się moja Podopieczna, która wręcz uwieeeelbia paciać klejem!
    Muszę przyznać, że miałyśmy ambitny plan, aby słodkości jeszcze pięknie ozdobić, np. samoprzylepnymi perełkami, czy cyrkoniami, ale... No, właśnie... Konia z rzędem temu, kto ma pomysł, gdzie ja je zapodziałam?! Doprawdy, nie wiem, co się z nimi stało! W szafie, potocznie zwanej magazynem, nie ma po nich śladu, a po raz ostatni właśnie tam je widziałam. Krasnoludki czy co ;)?!

   Wracając jednak do najważniejszego, czyli do prezentu zrobionego z okazji Dnia Taty...
   Do niejadalnych ciasteczek dołączyłyśmy prostą laurkę, której motywem przewodnim również były smakowite muffinki.
    Laurka to odpowiednio przycięta kartka z bloku technicznego, na której wydrukowałam pasujące życzenia i odpowiednie kolorowanki [w tym wypadku babeczki]. Malutka własnoręcznie pokolorowała je ulubionymi kredkami świecowymi.

    Na samiuśki koniec, coby żadne z Rodziców nie było pokrzywdzone, wysłałyśmy Tacie życzenia od Wikusi nagrane komórkową kamerką.
    Mając informacje z pierwszej ręki, mogę Wam zdradzić, że nasz [mój i Wikusi, rzecz jasna] plan się powiódł i Tato został mile zaskoczony w połowie dnia w pracy :)!

    Na zakończenie pozostaje mi jedynie jeszcze raz życzyć wszystkiego, co najlepsze. Tatusiowie, korzystajcie ze swoich dzisiejszych przywilejów ;)!

niedziela, 22 czerwca 2014

Kto to? Konik młody, który wymknął się z zagrody.
Seria inspirowana literaturą dla Maluszków


Któż to galopuje drogą?
Bujna grzywa, piękny ogon...
To Kasztanek, konik młody,
który wymknął się z zagrody!


              autor: U. Kozłowska

    Zgodnie z zapowiedziami, dziś przedstawiam Wam ciekawy twór, który jakiś czas temu stworzyłyśmy wraz z Podopieczną korzystając z drewnianych eko-figurek [opisałam je tutaj - KLIK]. Wiem, że zabieram się za to dość późno, ale jak to mawiają, lepiej późno niż wcale [i chyba właśnie tłumaczę się nie tylko przed Wami, ale głównie przed samą sobą].
    Wracając jednak do meritum ;). Drewnianego konika postanowiłyśmy najpierw pokolorować ulubionymi kredkami świecowymi Malutkiej.

    Po chwili jednak, tzn. po jednym, krótkim napomknięciu o farbkach ;), nasza wizja uległa zmianie. W jednym momencie postanowiłyśmy dokończyć dzieło używając do pokolorowania figurki właśnie wspomnianych farbek.
    Po całkowitym wymalowaniu konika trzeba było go odstawić do wyschnięcia [a muszę przyznać, że sechł błyskawicznie!]. Dopiero wtedy mogłyśmy się zabrać za ostateczne ozdabianie dzieła.
    Na sam koniec zrobiłyśmy konikowy bujną grzywę i piękny ogon za pomocą brązowych piórek, które wystarczyło przykleić.

    Tworzenie bohatera jednej z ulubionych książeczek przypadło Malutkiej do gustu. No, ale jakby mogło być inaczej, skoro podczas tej aktywności plastycznej Podopieczna mogła jednocześnie pomalować farbkami i pokleić klejem ;)? Na dodatek bazą naszego dzieła było coś zupełnie nowego - drewniana figurka - a przecież Maluszki [choć nie tylko!] takie nowinki po prostu lubią :)!
    Od nas zasłużone 5 gwiazdek:

sobota, 14 czerwca 2014

Obcujemy z różnymi materiałami:
Woody - Figurki z drewna do ozdabiania

    Jako że ostatnio moje pokłady kreatywności zużywam głównie w pracy z Malutką i na urządzanie nowego lokum [przekopywanie internetu, porównywanie, wybieranie, łączenie, decydowanie, kupowanie], to na bloga, niestety, już ich nie starcza. Dziś postanowiłam w końcu wziąć się do roboty, znaleźć kilka dodatkowych minut i w tym czasie napisać chociażby krótkiego posta, coby strona nie świeciła już pustkami.
    Tym razem chciałabym Wam pokazać/polecić materiały, które spokojnie można wykorzystać w pracy z Maluszkami nawet poniżej 3. roku życia [moja Podopieczna jest na to żywym dowodem :)] - Drewniane figurki Woody

    Na wstępie muszę uprzedzić, że dość ciężko jest je znaleźć w internecie. Ja się na nie natknęłam w osiedlowym sklepie papierniczo-zabawkowym. Widziałam je też w zwykłym wielobranżowym kiosku podczas mojej pierwszej wizyty w Tarnowie ;). Szkoda, że akurat była niedziela i sklep nieczynny, bo na pewno wzięłabym na zapas. Koszt opakowania to około 18 zł, czyli nie więcej niż 2 zł za sztukę :).
    Wracając jednak do samego artykułu... W moim posiadaniu jest zestaw Domowe zwierzęta, składający się z 9 drewnianych figurek zwierząt. Kto ma już za sobą lekturę kilku moich blogowych wpisów, ten wie, że obcowanie z różnymi materiałami przez Maluszka jest dla mnie jednym z priorytetów :).

    Figurki z naturalnego eko-materiału można ozdobić według własnych upodobań, np.: pokolorować kredkami [ołówkowymi, świecowymi], pomalować farbkami, okleić bibułą/piórkami, itp. Pigment z kredek jest bowiem dobrze widoczny, zaś położony na figurki klej dobrze "trzyma".

    Jakiś czas temu miałyśmy [wraz z Malutką] okazję przetestować polecane eko-figurki. Ich ozdabianie okazało się świetną zabawą, a i nawet twór nam ciekawy wyszedł ;). Niebawem, bo już w następnym poście, pochwalę się nim. A tymczasem idę nadrabiać zaległości i zobaczyć, co w innych blogach piszczy ;).

poniedziałek, 26 maja 2014

Dziś jest Dzień Matki, więc wreczymy Mamie kwiatki


    Dziś swoje święto obchodzą wszystkie Mamy. Dlatego też chyba nikogo nie zaskoczymy i po prostu pochwalimy się skromnym prezentem, który właśnie z tej okazji wykonałyśmy wraz z Malutką dla Jej ukochanej "Mimi" [oj, minęło trochę czasu od kiedy Malutka tak nazywała Mamę ;)].
    Długo się zastanawiałam, co mogłybyśmy wspólnie wykonać i równie długo odrzucałam kolejne pomysły. Na szczęście, z odsieczą przyszła Niania bloguje, która na swojej stronie zamieściła inspiracje na Dzień Matki. W końcu i ja [ale tak już na dobre] - zainspirowałam się!
    Zdecydowałam, że w tym roku zrobimy bukiet papierowych kwiatów [choć nieco inną metodą niż ta przedstawiona przez Nianię Monikę] oraz pasującą doń laurkę.

    Jako że Malutka uwielbia malować, szczególnie po rozmaitych szablonach, piątkowe pacianie farbkami po wyciętych, papierowych kwiatkach sprawiało jej niezłą frajdę ;).
    Wystarczyła krótka chwila, aby gotowe elementy wyschły i można je było spokojnie przyklejać do papierowych łodyg. My jednak zrobiłyśmy to dopiero dziś, cobyśmy wcześniej nie popsuły przypadkiem niespodzianki, np. poprzez złe ukrycie prezentu ;). Na samym końcu umieściłyśmy wszystkie "roślinki" w papierowym kubeczku, który przygotowałam uprzednio samodzielnie, tj. bez pomocy Malutkiej.


    Laurka zaś to techniczna karta z kolorowanką i wydrukowanymi życzeniami. Bardzo prosty pomysł, wiem, ale idealnie dopełnił całość. Po pierwsze, nie chciałam już przedobrzać, a po drugie, zależało mi, by Malutka mogła się też wykazać umiejętnością kolorowania. Ano, bo z każdym dniem wychodzi Jej to coraz lepiej :)!

    To jednak nie wszystko! Po powrocie z przedpołudniowego spaceru, postanowiłyśmy jeszcze nagrać dla Mamy krótki filmik z życzeniami, który następnie wysłałyśmy jej na e-maila.
    Mama już w pracy mogła się cieszyć twórczością Słodziaka, a nie powiem, było czym ;). Szczególnie że Malutka, jak na prawdziwą artystkę przystało, postanowiła iść na żywioł i nieco poimprowizować. Dość znany wierszyk postanowiła bowiem urozmaić i w gruncie rzeczy życzyła Ukochanej Rodzicielce:

Kochana Mamo, w Dniu Twego Święta,
bądź zawsze... wesoła i uśmiechnięta GRZECZNA!
    Tak więc, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko dołączyć się do życzeń Słodziaka.
    Drogie Mamy, tego Wam wszystkim właśnie życzymy ;)!

niedziela, 25 maja 2014

Edulatki - ćwiczenia dla Dwulatki


    Dawno, dawno temu, jeszcze na początku zimy, postanowiłam zapoznać Podopieczną z ćwiczeniami dla Maluszków w formie papierowej/drukowanej. Właśnie wtedy, po bacznej obserwacji rozwoju Malutkiej, uznałam, że to odpowiedni moment, aby wprowadzić takie pierwsze typowe zadania do wykonywania [nawet nie czuję, jak rymuję ;)].
    Muszę przyznać, że podczas debiutu z "kartami pracy" Wikunia, która do tej pory była przyzwyczajona do zupełnie swobodnego naklejania naklejek, chciała przylepiać obrazki [i to wszystkie naraz ;)] według własnego uznania. Na szczęście, spokojne tłumaczenie i krótkie przygotowywanie Malutkiej przed przystąpieniem do edukacyjnej zabawy [odpowiednia rozmowa, wyjaśnienie, co dokładnie będziemy zaraz robić, dopowiedzenie, że akurat "te" naklejki przykleimy w wyznaczonych miejscach], w przypadku mojej Podopiecznej, wystarczyły, abyśmy już od następnego razu mogły pracować w bardziej ukierunkowany i całkiem efektywny(!) sposób :).
    Po jakimś czasie, sama nie wiem dlaczego [chyba ze względu na realizowanie masy innych pomysłów], zaprzestałyśmy korzystać z ćwiczeń edukacyjnych dla Maluszków.
    Teraz, kiedy Podopieczna, na pytanie "Ile masz lat?", może śmiało i dumnie odpowiedzieć: "DWA!" [tak, tak, Słodziak w piątek obchodził swoje drugie urodziny :)!] pewnie wrócimy do "wypełniania" kartek z zadaniami.
    Tymczasem przedstawiam Wam kilka takich stron z edukacyjnych książeczek [Akademia 2-latka, Edulatki, Biblioteczka mądrego Dziecka, Maluchy, itp.], które do tej pory udało nam się "przerobić" [powiało szkolną dyscypliną, ale zapewniam, że "nasza edukacja" nie ma z tym nic wspólnego ;)].

wtorek, 20 maja 2014

Sówki-Nówki, czyli Sowia Eko-Rodzinka vol. 2


    Już w styczniu pisałam o sowach z rolek po papierze toaletowym, które pewnego dnia wykonałyśmy wraz z Malutką [dla przypomnienia - KLIK]. Dziś, po kilku miesiącach od tego momentu, "przychodzę" do Was z dokładką tekturowych stworzonek, o które jakiś czas temu upominała się Malutka.
    No, bo, kto powiedział, że z tego samego pomysłu nie można skorzystać kilka razy? Ano, właśnie, nikt. Pewnie, że można! A, i widzę same tego pozytywy. Maluszek zajmuje się bowiem znaną mu już aktywnością, tzn. świadomie tworzy coś, co mu się podoba i doskonale wie, jak to robić; krok po kroku!
    Bez zbędnego powtarzania opisu wykonania EkoSówek, przedstawiam Wam [od prawej]: 1) Babcię; 2) Dziadka; 3) Tatusia; 4) Rock-Baby; i 5) szaloną panią belferkę [a dokładnie to nauczycielkę plastyki] ;).

    I ja, i Malutka byłyśmy zachwycone tworzeniem tekturowych ptaków. Ja mogłam się nieco kreatywnie wyżyć przy tworzeniu Babci i Dziadka, zaś Podopieczna wykazała się pomysłowością robiąc Tatusia i "Rock-Baby" [tak, rockowe sowie dziecko to całkowicie dzieło Wikusi. Nawet pomysł na czerwony, piórkowy irokez zrodził się w jej "małej" głowie. Ja jedynie nadałam wytworowi oryginalną nazwę ;)].
    Muszę przyznać, że sowy nie zagrzały długo miejsca w domu. W niedługim czasie zostały bowiem "wydane". Wikusia obdarowała nimi Babcie i Dziadków. Mamy nadzieję, że się podobały.
    Podsumowując, podobnie jak za pierwszym razem, EkoSowom dajemy oczywiście 5 gwiazdek!