Choć dopiero dziś nastał pierwszy dzień kalendarzowej wiosny, do nas ta pora roku nadeszła nieco wcześniej. I nie, nie mam tu na myśli tylko kilku/kilkunastu dni słonecznej pogody, ale i motylki, które już jakiś czas temu pojawiły się w domu Podopiecznej.
Pomysł na zrobienie uroczych owadów zaczerpnęłam z książki Zabawy plastyczne [autorzy: K. Michalec, I. Buszkowski], którą zresztą serdecznie polecam. Jeśli szukacie prostych pomysłów na prace plastyczno-techniczne, które można wykonać z łatwo dostępnych materiałów i małym kosztem, to śmiało, sięgnijcie właśnie po tę pozycję.
Do wykonania motyli potrzebne nam były: wycięte obrazki/kolorowanki w interesującym kształcie, farbki lub inne materiały do ich pokolorowania/ozdobienia, klamerki vel. spinacze oraz dwustronna taśma klejąca do połączenia elementów.
Zadaniem Podopiecznej, które swoją drogą wykonywała z dużą chęcią [mały Słodziak lubi takie aktywności], było pomalowanie szablonów wg własnego uznania.
Gdy motylki [a raczej farby na nich ;)] wyschły, przymocowałyśmy je wspólnie do klamerek [choć to, że w innych miejscach też się znalazły, jest chyba oczywiste ;)?]. I to by było na tyle. Skończone!
Powstałe zabawki okazały się nie tylko "bibelotami na ozdobę", ale i ciekawymi hand-made'owymi środkami dydaktycznymi. Wykorzystałyśmy je bowiem do zabawy w chowanego.
W czasie drzemki Malutkiej poprzypinałam motylki w różnych miejscach w całym mieszkaniu, np. na klamce od szuflady, koszu z zabawkami, kocyku, itd. Kiedy Podopieczna wstała, mogła zmierzyć się z zadaniem i w stylu iście sherlockowskim odnaleźć wszystkie zguby.
Tak sobie myślę, że te motylki to był taki nasz sposób na przywołanie wiosny, na którą czekałyśmy z utęsknieniem. Tuż po tym jak je zrobiłyśmy, pogoda bowiem zaskoczyła słońcem i stosunkowo wysoką [jak na tę porę] temperaturą. Oj, biorąc pod uwagę prognozy na przyszły tydzień, chyba będziemy musiały wykonać kolejną partię skrzydlatych stworzonek. Może i tym razem przyniosą oczekiwany rezultat ;)?
W podsumowaniu, nasza ocena to pełne 5 gwiazdek. Efektowne motylki robi się błyskawicznie, a do tego stanowią ciekawy środek dydaktyczny. Zresztą chyba nie bez powodu Malutka tworzyła motylki 3 dni z rzędu [na zdjęciu tylko jedna, i to niecała(!), partia], uroczo prosząc o "jeście".
Fajnie! wiele razy pisałam, że Twoja Poodopieczna jest bardziej "rozgarnięta" w sprawach plastycznych niż moja :D
OdpowiedzUsuńMoja to by to od razu rozczepiła a motylki byłyby pogniecione, wymemłane i ogółem "ble".
:D
Pozdrawiam wiosennie! ;)
www.swiat-wg-anuli.blogspot.com
Oj, ale nasze też dużo przeżyły ;). Były i "rozkładane" na części pierwsze i składane z powrotem [to drugie z nieco większym lub mniejszym udziałem Podopiecznej ;)].
UsuńByły też przyklejane na meblach/ubraniach, a nawet dosłownie(!) latały po pokoju ;). Do dziś nie przetrwały w takiej formie jak wyjściowa [tzn. motylki jeszcze są, ale już bez spinaczy]. Grunt to eksperymentowanie i dobra zabawa ;), ale fakt, Wiki rzeczywiście jest bardzo rozgarnięta, i to nie tylko "artystycznie" ;)!