niedziela, 23 marca 2014

Prezenty tworzyć, laurki rysować (...),
Urodziny Mamy czas zacząć świętować!

    Jak sam tytuł posta wskazuje, dziś jest kolejny ważny dzień dla Rodziny Podopiecznej. Tym razem swoje święto obchodzi Mama. Nie mogłyśmy więc zawieść i z tej okazji przygotowałyśmy dla Niej oryginalny, własnoręcznie wykonany, zestaw upominkowy:

    Muszę przyznać, że pomysł na prezent dla Mamy zrodził się w mojej głowie już dawno temu. Mimo że makaronowa biżuteria to popularny upominek, mnie nadal urzeka swoją prostotą i efektownością oraz korzyściami płynącymi z jej wykonania. Nawlekanie elementów to bowiem, bez wątpienia, świetne ćwiczenie małych paluszków.
   Laurka to zaś dopełnienie całości. I tym razem zależało mi by prezenty dla Mamy do siebie pasowały, ale nie tylko. Chciałam także by charakterem nawiązywały do podarków wręczonych niecały tydzień temu Tacie - KLIK.


    NASZYJNIK:
    Do wykonania naszyjnika wystarczyły: kolorowy makaron penne [uprzednio pofarbowany za pomocą barwników do jajek] i grubsza nitka [u nas akurat był to kawałek muliny].
    Aby Podopieczna nie miała kłopotu z nawlekaniem poszczególnych elementów, ze sznurka, kawałka słomki/rurki i dużego guzika stworzyłam taką oto bazę pod biżuterię hand-made:

    Tworzenie naszyjnika, a raczej "wężyko-naszyjnika" ;), z gotowych elementów nie trwało długo. Malutka była zainteresowana makaronowymi rurkami w kolorze fioletu, ciemnego różu i czerni, które bez problemu nawlekała na odpowiednio przygotowany sznurek. Oczywiście, w czasie powstawania prezentu, zabawy było co nie miara. Słodziak bowiem postanowił co jakiś czas wyprowadzać wężyka o oryginalnym imieniu "Gogo" [tak, tak, to wyłącznie Wikusiowa inwencja twórcza] na podłogowo-dywanowe spacery. Toteż między innymi z tego powodu biżuteria jest nieco krótsza niż początkowo zakładałam ;).
    Na końcu rozcięłam słomkę, odcięłam blokadę w postaci guzika i zawiązałam 2 końce nitki na supełek.


    LAURKA:
    Laurka, podobnie jak ta wykonana dla Taty, nawiązuje wyglądem do głównego prezentu. Na jej stronie tytułowej znajduje się szablon kobiecego popiersia ozdobiony naszyjnikiem/koralami z papierowych kółek.
    Aby stworzyć owy szablon, znalazłam w internecie odpowiednie rysunki wpisując hasła: popiersie i sukienka szablon. Następnie dopasowałam ich wielkość, wydrukowałam, wycięłam i połączyłam za pomocą dwustronnej taśmy klejącej. Zdobieniem zajęła się już Wiki. Pierwsze 3 kółeczka z samoprzylepnego papieru kolorowego przyklejałyśmy wspólnie, resztę samodzielnie nakleiła Podopieczna.
    Wewnątrz kartki znalazły się wydrukowane życzenia oraz obrazek narysowany w 100% przez Malutką! Tutaj jedynie, co jakiś czas, proponowałam Podopiecznej kredki w różnych kolorach, bo obawiałam się, że gdyby nie to, to dzieło mogłoby nosić wymowny tytuł: Czarna Dziura [no, tak, Słodziak lubi po krótkiej chwili zamalowywać wszystko czarnym kolorem ;)].

    W podsumowaniu, i tym razem dajemy 5 gwiazdek. Malutka z chęcią tworzyła podarunki dla Mamy, do tego stopnia, że na jutro zamówiła sobie kolejną porcję kolorowego makaronu, który zresztą lada moment będę wyczarowywać ;). Mam cichą nadzieję, że Solenizantce spodobał się efekt naszych dwudniowych działań.



   P.S. Gdy ujrzałam gotowe rysunkowe dzieło, po raz kolejny przekonałam się, że moja Podopieczna ma prawdziwy talent! Czy Wy też dostrzegacie na obrazku piękny nadjeziorny pejzaż? Zachodzące słońce, zbiornik wodny wokół którego rośnie charakterystyczna roślinność i dwie siedzące/stojące postaci [możliwe, że ptaszki?]? A może Wasza wyobraźnia podpowiada Wam coś zupełnie innego? Dajcie znać, bo jestem wielce ciekawa!

piątek, 21 marca 2014

Wiosna, wiosna, Ach to ty!
Kolorowe motylki - praca plastyczna dla Maluszków

    Choć dopiero dziś nastał pierwszy dzień kalendarzowej wiosny, do nas ta pora roku nadeszła nieco wcześniej. I nie, nie mam tu na myśli tylko kilku/kilkunastu dni słonecznej pogody, ale i motylki, które już jakiś czas temu pojawiły się w domu Podopiecznej.

    Pomysł na zrobienie uroczych owadów zaczerpnęłam z książki Zabawy plastyczne [autorzy: K. Michalec, I. Buszkowski], którą zresztą serdecznie polecam. Jeśli szukacie prostych pomysłów na prace plastyczno-techniczne, które można wykonać z łatwo dostępnych materiałów i małym kosztem, to śmiało, sięgnijcie właśnie po tę pozycję.
    Do wykonania motyli potrzebne nam były: wycięte obrazki/kolorowanki w interesującym kształcie, farbki lub inne materiały do ich pokolorowania/ozdobienia, klamerki vel. spinacze oraz dwustronna taśma klejąca do połączenia elementów.
   Zadaniem Podopiecznej, które swoją drogą wykonywała z dużą chęcią [mały Słodziak lubi takie aktywności], było pomalowanie szablonów wg własnego uznania.
   Gdy motylki [a raczej farby na nich ;)] wyschły, przymocowałyśmy je wspólnie do klamerek [choć to, że w innych miejscach też się znalazły, jest chyba oczywiste ;)?]. I to by było na tyle. Skończone!
   Powstałe zabawki okazały się nie tylko "bibelotami na ozdobę", ale i ciekawymi hand-made'owymi środkami dydaktycznymi. Wykorzystałyśmy je bowiem do zabawy w chowanego.
    W czasie drzemki Malutkiej poprzypinałam motylki w różnych miejscach w całym mieszkaniu, np. na klamce od szuflady, koszu z zabawkami, kocyku, itd. Kiedy Podopieczna wstała, mogła zmierzyć się z zadaniem i w stylu iście sherlockowskim odnaleźć wszystkie zguby.

   Tak sobie myślę, że te motylki to był taki nasz sposób na przywołanie wiosny, na którą czekałyśmy z utęsknieniem. Tuż po tym jak je zrobiłyśmy, pogoda bowiem zaskoczyła słońcem i stosunkowo wysoką [jak na tę porę] temperaturą. Oj, biorąc pod uwagę prognozy na przyszły tydzień, chyba będziemy musiały wykonać kolejną partię skrzydlatych stworzonek. Może i tym razem przyniosą oczekiwany rezultat ;)?

[Motylek nr 3 w górnym rzędzie i nr 1 w dolnym to dzieła cioci. Autorem pozostałych jest Wikusia.]

    W podsumowaniu, nasza ocena to pełne 5 gwiazdek. Efektowne motylki robi się błyskawicznie, a do tego stanowią ciekawy środek dydaktyczny. Zresztą chyba nie bez powodu Malutka tworzyła motylki 3 dni z rzędu [na zdjęciu tylko jedna, i to niecała(!), partia], uroczo prosząc o "jeście".

poniedziałek, 17 marca 2014

Dziś są Taty urodziny, więc prezenty Mu wręczymy
Zdrowia, szczęścia, końca zimy - szczerze życzymy

    Jak sam tytuł posta zdradza, dziś Tata Podopiecznej świętuje! Obchodzi bowiem swoje urodziny.
    Z tej okazji, jak to tradycja nakazuje, postanowiłyśmy Go, oczywiście, obdarować prezentami.
    Długo myślałam nad odpowiednimi podarkami, tak aby były ciekawe i jednocześnie możliwe do wykonania/wykończenia przez niespełna 2-letnią Podopieczną. W końcu wymyśliłam elegancki, choć tekturowy, krawat i pasującą do niego laurkę. No, zestaw 1 klasa! Który Tato by takiego nie chciał ;)?
    Prezenty zrobiłyśmy już w zeszłym tygodniu [m.in. też dlatego trafiły w ręce Taty dzień wcześniej. Mały Słodziak chyba nie mógł się doczekać aż je wręczy ;)]. A oto one:


KRAWAT
    Aby wykonać tę wyjątkową część garderoby przyniosłam do Malutkiej:
- gotowy szablon krawatu wycięty z technicznej kartki formatu A3 [wraz z przymocowaną gumką],
- białe naklejki w kształcie figur geometrycznych [zrobione z kartki, uprzednio podklejonej dwustronną taśmą klejącą].
    Zadaniem Podopiecznej było przyozdobienie krawatu według własnego uznania. Mimo że to niezbyt wiele, zapewniam, ta aktywność posiada szereg zalet, m.in. są nimi:
1) prostota i szybkość wykonania efektownego wytworu;
2) budowanie u Dziecka poczucia sprawczości i autonomii;
3) nauka lub utrwalenie [u nas to drugie] nazw kształtów / prostych figur geometrycznych.


LAURKA
    Kartka urodzinowa dla Taty to taki mały "plastyczno-techniczny miks" ;). Podczas jej tworzenia zastosowałyśmy bowiem różne techniki.
    Muszę przyznać, że ten upominek wykonałam w dużej mierze samodzielnie. Poza wycięciem gotowych elementów, część z nich również wcześniej przykleiłam, np. bazę koszuli i rękawy na stronie tytułowej. Dodatkowo na zakończenie złożyłam wszystkie powstałe części laurki [wydrukowane życzenia, namalowany obrazek] w jedną całość.
    Nasuwa się więc pytanie, co robiła Malutka? Otóż Podopieczna pomogła mi dokleić do papierowej koszuli: kołnierzyk, kieszonkę, guziczki, no i oczywiście, krawat. Do tego własnoręcznie, w 100% sama-samiusieńka, namalowała dla Taty obrazek. Wykonywała go bardzo świadomie - tak, tak, doskonale wiedziała, w jakim celu mazia po kartce!
    Gotowe malowidło wraz z życzeniami umieściłam wewnątrz laurki.

    Mam nadzieję, że solenizantowi prezenty hand-made przypadły do gustu :).
    W obecnej sytuacji dajemy 5 gwiazdek. Doprecyzuję jednak, że tym razem ocenie poddajemy tylko i wyłącznie samą radość podczas tworzenia!



    P.S. Naszą wesołą twórczością pochwaliłam się również Towarzyszowi swojego życia. Oboje zgodnie stwierdziliśmy, że gdyby arcydzieło Podopiecznej wisiało w jakiejś londyńskiej galerii, byłoby warte grube pieniądze ;). No, jednym słowem: sztuka!
    Obrazkowi nadaliśmy nawet roboczy tytuł: 4 żywioły i... biedronka ;). Ano, właśnie, a czy Wy ją dostrzegacie? A może macie zupełnie inne pomysły na nazwę dzieła? Chętnie się z nimi zapoznam!

niedziela, 16 marca 2014

Propozycje zabaw z Dziećmi dla każdej niani i matki,
czyli: Baraszkujemy i Szmatki z tęczowej szufladki

    Nie macie chwilowo nowych pomysłów na zabawy z Dziećmi? Zastanawiacie się, coby tu jeszcze można zrobić z Brzdącem? Szukacie inspiracji, a internet zawodzi? W takim razie sięgnijcie po książeczki Agaty Półtorak, które serdecznie polecam!

    Baraszkujemy. 20 prostych zabaw z malutkim dzieckiem to cienka książeczka, ale po brzegi wypełniona pomysłami na wspólne zabawy z Maluszkiem [tutaj akurat nazwane baraszkowaniem ;)].
    Każda z propozycji opatrzona jest rymowanym wierszykiem i ciekawymi ilustracjami, które zasługują na osobny komentarz. Szata graficzna, bez wątpienia, nadaje książce oryginalnego charakteru. Ilustracje wykonane są bowiem przez samą autorkę [de facto zawodową ilustratorkę] ze szmatek, czyli różnorodnych tkanin i materiałów.
    Koszt: około 15-20zł [w zależności od miejsca zakupu].

    Szmatki z tęczowej szufladki. Wierszyki do masażyków i zabaw paluszkowych to kolejna niezbyt dużych gabarytów książeczka zawierająca 11 kreatywnych pomysłów na zabawy z najmłodszymi. Dzięki temu, że została podzielona na dwie części, jest przystępna i przejrzysta.
    Pierwsza połowa to zapis szeregu rymowanych wierszyków opatrzonych opisem wykonania zabawy i odpowiednimi rysunkami. Druga zaś to instrukcje wykonania materiałowych kukiełek/pacynek na palce [każda z nich nawiązuje wyglądem do danego tekstu].
    Szata graficzna, tak samo jak w poprzedniej propozycji, jest ciekawa i oryginalna. Nadaje książce takiego, hmm... "ciepłego klimatu".
    Koszt: około 18-25zł [w zależności od miejsca zakupu].

    Pewnie się zastanawiacie, po co kupować książeczki, skoro internet aż szumi od propozycji różnorodnych zabaw. Moim zdaniem warto, bo:
- bo i po wersję drukowaną łatwiej sięgnąć, a dokładny opis i ciekawe ilustracje zachęcają do wypróbowywania pomysłów na własnym Dzieciu,
- zaproponowane zabawy i przedstawione wierszyki są oryginalne [w końcu coś nowego!]. Do tego mają na celu nie tylko ucieszyć [zarówno Dzieci, jak i dorosłych], ale i pomóc w budowaniu trwałych więzi między uczestnikami,
- no, a dla mnie to niejako inwestycja ;). Jestem przekonana, że książeczki trafią do biblioteczki mojego przyszłego kameralnego Klubu Malucha :)!

    Coby jednak nie było aż tak teoretycznie, dodam, że kilka zabaw wypróbowałyśmy już z Podopieczną w praktyce. Do tej pory naszą ulubioną jest ta o małej małpeczce [ruchy, co prawda, troszkę zmodyfikowałyśmy, ale to tylko udowadnia, że pomysły można dopasować pod siebie!].
    Zabawę zaczęłam "uskuteczniać", gdy przez pewien czas mały Słodziak chciał być tylko i wyłącznie noszony na rękach. Jak szybko przyniosła efekty? Błyskawicznie! Już po drugim razie, gdy odstawiałam Malutką na ziemię, nie pojawiły się ani rączki znacząco wyciągnięte w moją stronę, ani żadne łzy! Taaaak, tylko kiedy to było... ;)
    Teraz za to, tak dla odmiany ;), sprytna Panna Wi używa wierszyka ["mapecke, sama-sama"], gdy już nie chce być w ciocinych ramionach ;).

środa, 12 marca 2014

Jak tworzyć dobre relacje z Dzieckiem?
Warsztaty NVC w Krakowie

    Witam Was wszystkich serdecznie.
    Tym razem mój post kieruję głównie do Rodziców, Opiekunów i wszystkich zainteresowanych z Krakowa. Już w tę sobotę [15.03] rusza bowiem wiosenna edycja warsztatów pt. Jak tworzyć dobre relacje z Dzieckiem, które są inspirowane metodą Porozumienia Bez Przemocy.

    Jesteście ciekawi, dlaczego piszę na stronie akurat o tych warsztatach? To proste! Sama od dawna chciałam wziąć w nich udział, ale do tej pory, niestety, nie miałam sposobności [albo grupa nie została utworzona, albo nieprzewidziane wydatki uniemożliwiały opłacenie kursu, albo, tak jak ostatnio, moje plany zostały pokrzyżowane przez chorobę].
    Dodatkowo, ze względu na to, iż warsztaty są dofinansowywane, ich cena, co tu dużo mówić, jest niezwykle zachęcająca i okazyjna! Poniżej szczypta najważniejszych informacji.

   Prowadzący: p. Agata Olszak-Szymula; doświadczona trenerka rozwoju osobistego i komunikacji.
   Miejsce: Kraków, Dwór Czeczów.
   Start: 15.03, godz.10:00.
   Koszt: zaledwie 15zł/spotkanie.

    Cykl składa się z 4-ech dwugodzinnych spotkań o następującej tematyce:
   1. Jak zacząć rozmowę? 4 kroki do porozumienia.
   2. Dziecko w emocjach. O sile empatii.
   3. Jak odmawiać i jak reagować na odmowę dziecka? Czyli asertywność wg NVC.
   4. Nagrody i pochwały – co stosować w zamian? O wdzięczności w NVC.

    Tak więc jeśli macie chęć dowiedzieć się, jak budować kontakt z Dzieckiem poprzez rozmowę lub nauczyć się reagować w emocjach [zarówno własnych, jak i tych towarzyszących Dziecku], zapraszam do zapoznania się ze szczegółami i do dołączenia do grupy [zapisy w Dworze Czeczów: osobiście lub telefonicznie]. Więcej informacji znajdziecie bezpośrednio na stronie - KLIK.

sobota, 8 marca 2014

Kto to? Żółciutka niczym gruszka - kaczuszka!
Praca plastyczna inspirowana literaturą dla Maluszków

- Jestem żółta niczym gruszka!
Kwa! - uskarża się kaczuszka.
Kacza mama głośno kwacze:
- Kwa! Nie może być inaczej!
Gdy kaczątka są malutkie,
wszystkie przecież są żółciutkie!


              autor: U. Kozłowska

    Nastał upragniony weekend, a więc nadrabiam zaległości na blogu. Co u mnie/u nas? Ano, my skrupulatnie realizujemy nasz mały projekt, pt. Seria inspirowana literaturą dziecięcą [zobacz: 1, 2, 3]. Jakiś czas temu do "zwierzakowej" kolekcji dołączyły kolejne okazy - małe kaczuszki.
    Pewnego dnia przyniosłam do Malutkiej odpowiednie, uprzednio przygotowane materiały [różnokolorowe i różnej wielkości koła z papieru kolorowego], tak byśmy mogły z nich wykonać zaplanowane prace plastyczne. Tym razem metodą jeszcze nieznaną Podopiecznej, a mianowicie metodą kółeczkowego origami.

    Pierwsza kaczuszka została wykonana pod moim przywództwem ;), tzn. podczas tworzenia pierwszego egzemplarza nakierowywałam Malutką, co i gdzie należy kolejno przykleić [taki pokazowy model]. Następne to już dzieła Malutkiej, której jedynie pomagałam [np. poprzez zadawanie pytań]. W trakcie pracy nad zwierzątkami okazało się jednak, że to mały Słodziak jest bardziej kreatywny i pomysłowy niż ciocia :)!
    Zadowolona z siebie pokazałam Wikusi tylko jeden schemat tworzenia kaczuszek, tak jakby z profilu ;), natomiast mała artystka postanowiła ten sposób nieco ulepszyć! Tak, tak - kaczorek z otwartym dziobkiem, patrzący wprost na nas - to jej sprawka! W połowie wyszedł przypadkowo, w połowie nie ;). Jedyną pomocą z mojej strony była prośba, aby Wiki dokleiła kaczorkowi drugie oko. Efekt? Dumna ciocia, która od Podopiecznej nauczyła się czegoś nowego, dumne z siebie [i to jak!] Dziecko oraz uroczy [stricte materialny ;)] wytwór małych rączek!

    Podopieczna chętnie tworzyła kaczuszki. O tym, że podobała jej się aktywność, świadczy również fakt, że po skończeniu pierwszego ptaszka prosiła o kolejne, wypowiadając to swoje rozkoszne: "Jeście!" ;).

niedziela, 2 marca 2014

2 w 1: Kolorowanka wielokrotnego użytku w innej odsłonie

    Ostatnio umieściłam na blogu "przepis" ;) na kolorowankę wielokrotnego użytku.
    Tym razem chciałam Wam pokazać, w jaki inny sposób [oprócz standardowego kolorowania czy rysowania] jeszcze z niej korzystamy.
    Otóż kilka dni temu zalaminowana plansza posłużyła nam jako tło innej pracy plastycznej, a dokładnie jako podkładka pod rybki wykonane z ciastoliny.
    Najpierw wraz z Malutką za pomocą odpowiednich foremek wykrawałyśmy z kolorowej ciasto-plasto rybki. Następnie gotowe kręgowce ułożyłyśmy na planszy przedstawiającej morskie głębiny. I voilà! Gotowe! Aby jednak mieszkańcy wód szybko nie "odpłynęli" ;) delikatnie przyciskałyśmy ich paluszkami do podłoża [choć i tak muszę przyznać, że w tym wypadku najlepiej sprawdzi się plastelina, gdyż Play-Doh stosunkowo szybko wysycha].

    Pracę wykonałyśmy zupełnie spontanicznie, korzystając z regularnie używanych materiałów. Mimo to Malutka była zachwycona. Spodobało jej się na tyle, że ze skończonym dziełem powędrowała do kuchni i próbowała je przypiąć na lodówce!

P.S. Lodówka to swoistego rodzaju prestiżowa wystawa najważniejszych dzieł Małej Artystki ;)!