Drugi tydzień września dobiega końca, (już nie taka) Mała Wikusia od niemal dwóch tygodni jest dumnym przedszkolakiem, a ja do tej pory nie zdążyłam Wam nic na ten temat napisać.
Moment pożegnania w pracy opiekunki [choć zapewne nie tylko tej] jest, hmmm..., specyficzny(?). O, może lepiej to ujmę - szczególny. Zarówno dla Podopiecznych, Niani, jak i nawet Rodziców. Zazwyczaj bowiem oznacza po prostu, że nieuniknienie zbliża się coś nowego, jeszcze nieznanego.
W kwestii zawodowej, jako niania, nie mam większego emocjonalnego problemu podczas rozstań z Maluchami... Może to kwestia doświadczenia? A może wynika to z faktu, że do tej pory każda moja współpraca z Rodzinami układała się pomyślnie i wiem, że Podopiecznych jeszcze spotkam, choćby na gruncie towarzyskim.
Na płaszczyźnie niezawodowej jednak, stricte prywatnej - podczas pożegnań zawsze towarzyszą mi ambiwalentne uczucia. Potrafię się jednocześnie cieszyć i smucić z zakończenia pewnego etapu, a tym samym ekscytować i czuć strach przed kolejnym, nowym [skomplikowane, wiem ;)].
Nie rozpisując się jednak zanadto, skupiwszy się wyłącznie na kwestii, iż czas pożegnań, choć dla każdego nieco inny, jest na pewno wyjątkowy, chciałam też, żeby takim było to "ostatnie spotkanie". Z tego powodu postanowiłam pozostawić Wikusi jakąś pamiątkę po wspólnie spędzonych dwóch latach. Bardzo mi na tym zależało, aby było to coś trwałego, co się raczej nie popsuje, z czego Podopieczna "nie wyrośnie"... a jednocześnie co będzie dla nas i naszej pewnego rodzaju więzi charakterystyczne [bo co do tego, że między nianią a Dzieciem jakaś więź powstaje, nie ma chyba żadnych wątpliwości]. Padło więc na pluszaka i fotoksiążkę! Tak, książkę, w której znajdują się zdjęcia wszystkich naszych wspólnych prac plastyczno-technicznych, jakie przez cały okres współpracy udało nam się wyczarować.
Projekt zrealizowałam i zakupiłam w Empiku. Nie chcę im niby robić reklamy, ale z drugiej strony, skoro ja nie mam z tego żadnych korzyści, a oni swoją robotę wykonali perfekcyjnie, więc czemu by się z Wami tą informacją nie podzielić :)? Może akurat, któraś/któryś z Was też się o taką pokusi? Tym bardziej, że tworzenie książki jest banalnie proste, a efekt końcowy rewelacyjny! Spójrzcie zresztą same/i [poniżej prezentuję kilka stron]:
A jak w praktyce wyglądało nasze pożegnanie? Hmm... To był mile spędzony czas po pracy, raczej na gruncie towarzyskim, przy stole zastawionym pysznościami, o które zadbali Rodzice Podopiecznej. Wymiana serdeczności, luźne rozmowy, dokończenie spraw stricte zawodowych [otrzymanie referencji, przekaz informacji nt. wyrejestrowania mnie w ZUSie], no i oczywiście wymiana prezentami. Wymiana, bo jak się okazało i ja zostałam przez Pracodawców obdarowana wielkim zestawem nowiutkich, świeżutkich, jeszcze pięknie pachnących Lego [tak, tak, jak przez taki okres czasu można poznać człowieka ;)].
Podsumowując minione 2 lata, na całą współprace patrzę bardzo pozytywnie. Nawet, gdy zdarzały się trudniejsze momenty [w żadnej pracy się ich nie uniknie], w tej chwili, a nie minęło zbyt dużo czasu, już ich praktycznie nie pamiętam. Cieszę się, że w czerwcu 2013 zupełnie przez przypadek [miałam pracować gdzie indziej, ale po dniu próbnym zrezygnowałam] trafiłam do Wikusi :).
Napisałam komentarz i go wcięło :/
OdpowiedzUsuńBardzo fajna książeczka. Zrobię taką z rysunkami Artura :)
Powodzenia na nowej drodze zawodowej :)
Dziękuję za komentarz i po raz kolejny polecam!
UsuńWydaje mi się, że taka książeczka to pamiątka na lata.
Dziękuję i pozdrawiam!
Jej! Jak ja odchodzilam, to nikt tak mnie nie żegnał! Poprostu skończyłam dzień pracy i tyle. Cześć pa i juz! Tylko od rodziców Podopiecznej (siostry aktualnego Brzdąca) dostałam książkę "branżową". A Lilu dostała malutkiego modelinowego Aniołka (który niestety b.szybko został stłuczony :() , książkę o Elmerze i dużą teczkę z hello Kitty - tam do dziś składowane są prace z przedszkola.
OdpowiedzUsuńOstatniej Podopiecznej nie zdążyłam podarować pluszowej sowy.. Pomysł super :)
www.swiat-wg-anuli.blogspot.com